
O Madagaskarze zaczęto mówić w Polsce już w 1928 roku, gdy Francja zaproponowała nam współpracę gospodarczą na tej wyspie. Francuzom chodziło przede wszystkim o ściągnięcie na tamtejsze plantacje polskiej siły roboczej, my jednak inaczej zrozumieliśmy tę ofertę.
Wydział polityki emigracyjnej MSZ oceniał: Polska zdaje sobie sprawę, że kolonii w suwerenne posiadanie nikt nam nie da. Wysunęła się więc kwestia otwarcia kolonii dla osadnictwa polskiego. Ta możliwość otwarła się obecnie na Madagaskarze.
Choć realnych szans na przejęcie tej wyspy nigdy nie było, prasa snuła fantastyczne plany jej zdobycia. W radiu przebojem stała się piosenka „Ajaj, Madagaskar„: Kraina czarna, skwarna/ Afryka na wpół dzika jest!/ Tam drzewa bambusowe/ orzechy kokosowe/ tam są dzikie stepy/ tam mi będzie lepiej./ Ajaj, ja lubię dziki kraj! Arkady Fiedler wydał książkę „Jutro na Madagaskar!”. I nawet narodowcy zmienili front, propagując nowe hasło: „Madagaskar tylko dla Polaków!”
– Temat był czysto sensacyjno-prasowy, na kolonię nie było żadnych szans, a władze traktowały go jak balonik próbny, dyplomatyczną gierkę przydatną do wewnętrznej propagandy mocarstwowej – mówi historyk prof. Piotr Łossowski. – Francuzom chodziło jedynie o siłę roboczą, więc kolonialne pokrzykiwania naszej prasy całkowicie zraziły ich do współpracy. Madagaskarski projekt upadł ostatecznie w 1938 r., po zmianie rządu we Francji, a kolonizacyjne ambicje Polaków z lat 30. praktycznie w świadomości miejscowej ludności nie istnieją. Przetrwała natomiast pamięć o Beniowskim, którego imię nosi jedna z ulic stolicy – Antananarywy. Został on jednak zapamiętany nie jako polski, lecz węgierski awanturnik, który stanął na czele jednego z plemion na wybrzeżu i zginął w walce z Francuzami.
Beniowski przeszedł do legendy, pisano o nim wiersze, książki i sztuki teatralne. Sam w pamiętnikach nazywał się „królem Madagaskaru”. To z poematu „Beniowski” Juliusza Słowackiego pochodzi znana fraza: „Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.[1]
Madagaskar to wyspa o bogatej historii, przez którą przetoczyły się fale zasiedleńców, kolonizatorów i samookrzykujących się królów w typie Beniowskiego. Jako czwarta największa wyspa na świecie- po Grenlandii, Papui Nowej Gwinei i Borneo-poleca się nam Polakom, tym razem do zwiedzania. Położona na Oceanie Indyjskim, odzielona od Afryki kanałem Mozambickim – Madagaskar to 5000 kilometrów szerokich plaż i rozciągających się wzdłuż nich raf koralowych.
Natura dała tu prawdziwy popis swoich możliwości. Począwszy od łańcucha gór pochodzenia wulkanicznego w centrum, przez wilgotne lasy deszczowe na wschodzie, suche, piaszczyste klify na zachodzie, aż po cudaczne, krasowe lasy na północy.
To oddzielenie Madagaskaru od kontynentu afrykańskiego 165 milionów lat temu wpłynęło na ewolucję lokalnej flory i fauny, której różnorodność można podziwiać do dzisiaj. Mamy tu 70 gatunków i podgatunków lemurów, mimo że aż 16 rodzajów wyginęło przez pojawienie się na tych terenach człowieka. Ja mówię Madagaskar, wy mówicie Lemury. Madagaskar- Lemury, Madagaskar-Lemury, Madagaskar-Lemury. Mogłoby zabrzmieć niczym mantra na niejednym hip hopowym koncercie. Zdaje się to być bowiem pierwszy fakt, jaki wszyscy kojarzą, z tym dużym kawałkiem lądu, który oderwał się od Afryki.

Lemury
Przykładowo w Parku Narodowym Ranomafana można podziwiać większość przedstawicieli gatunku lemurowatych. Piski Indri Indri, największego z madagarskich lemurów, usłyszysz jeszcze zanim zdołasz go dostrzec. Występują tu też Eulemury, Hapalemury, Prolemury czy Varecia. Mnogość ptactwa, żab, insektów i motyli może oszołomić umysł i osłabić wzrok. 346 gatuków gadów, typowych tylko dla tego obszaru, wśród których wyróżnia się największa i najmniejsza na świecie odmiana kameleona. Świat roślinny jest równie imponujący z ponad sześcioma tysiącami rodzajów endemicznych kwiatów i dzwacznymi, poskręcanymi, podobnymi do ośmiornic drzewami czy butelkowatymi baobabami.
Na Madagaskarze należy eksplorować, ile wlezie. Trekking w ciemnym lesie Kirindy, zachód słońca na Avenue du Baobab, wspinaczka na strome, krasowe kamienne szczyty Tsingy de Bemahara i spływ rzeką Tsiribihina na ręcznie żłobionych canoe, mało?

Zachód słońca na Madagaskarze
Na dokładkę wyspy Nosy Be, a wsród nich Nosy Irnja -kraina, będąca zazwyczaj tłem dla naszych marzeń. To miejsce, o którym śni się nocami i tapeta ustawiana na wygaszaczu komputera, tyle że prawdziwa. Krótko mówiąc jest tu perfekcyjne. Na Nosy Iranję składają się właściwie dwie, oddzielne wysepki, które stają się jednością przy odpływie, otoczoną przez rajski, biały piasek z zadziwiająco lazurową wodą. Można tu spacerować, pływać, opalać się i robić wszystko równocześnie. Wcześniej tylko o tym śniliśmy.

Plaża Nosy Be
Inną opcją jest odwiedzenie lokalnej wioski, pełnej kramów z ręcznie robionymi pamiątkami i nawiązanie kontaktu z tutejszą społecznością. To prawdziwi szczęściarze, jeśli chodzi o miejsce narodzin i dorastania. Ciekawe jak wyglądają ich senne marzenia?
[1] źródło: „ Polacy na Madagaskar” M. Wąs, Gazeta Wyborcza, Ale historia!, 15.03,2013