Niebiańscy, wolni ludzie

Październik roku 2016. Oaza Djanet na centralnej Saharze. Tuaregowie zawijają swe najlepsze, barwione indygo turbany, kobiety wyciągają misternie konstruowaną biżuterię. Mężczyżni rozpoczynają taniec z mieczami w rytm kobiecych pieśni, ich klaskania i bębnów tinde. Te przeszywające uszy wysokie wibracje z plemiennych gardeł oraz drażniący oczy, unoszący się spod nóg tancerzy, kurz to oznaki rozpoczynającego się festiwalu Sebeiba. Oto Tuaregowie celebrujący rozejm w historycznym konflikcie.

Tuaregowie to lud berberyjski zamieszkujący rejon Maghrebu, tu dominującym wyznaniem jest islam. Choć kobiety chodzą z odkrytymi twarzami, to właśnie mężczyźni zasłaniają się turbanami. Jak nietrudno się domyślić, ma to przede wszystkim zastosowanie praktyczne, osłania oczy przed dokuczliwym wpływem piasku, ale w tym plemieniu zakrycie twarzy ma także chronić przed „złymi siłami”, które wchodzą przez usta.  Kobiety zabezpieczają się przed nimi z pomocą talizmanów, wśród których wyróżnia się „ręka Fatimy” tzw. khomessa.

KHOMESSA

Mężczyźni zasłaniają się ponoć także po to, by łatwiej ukryć swoje uczucia. Okazywanie ich bowiem w mowie jest tutaj postrzegane jako słabość. Czyny, nie słowa mają świadczyć o człowieku.

Sebeiba („walka”) jest rytuałem, który datuje się na mityczne początki plemienia, oparte o rywalizację między Tuaregami żyjącymi w dwóch najstarszych częściach miasta. Dwa plemiona rozpoczęły tzw. wojnę bez krwi pomiędzy najlepszymi tancerzami reprezentującymi każdą z grup. I tak dzisiaj dwie dzielnice Djanet ścierają się w walce na taniec wojowników oraz kobiecych pieśni zagrzewających mężczyzn do bitwy. Festiwal odbywa się raz do roku.

Wspomina się także pewne ciekawe zdarzenie mające związek z Sebeibą. Na początku XVI wieku, Tuaregowie z Djanet byli zarządzani przez króla Toubou, pochodzącego z wrogiej grupy etnicznej. Władca ten był srogim dyktatorem i jak mówi legenda zabił jednego ze swoich sług, tylko dlatego, że przygotowany przezeń kuskus był za zimny,  z kolei innego ponieważ kuskus był zbyt gorący. W dzień Sebeiby, kiedy strażnik królewski poszedł przyjrzeć się uroczystościom festiwalowym, kilku ludzi z plemienia weszło do pałacu i zabiło nieprzyjaznego oprawcę. Tym samym festiwal przysłużył się do wolności algierskich Tuaregów.

I tak właśnie w tradycyjnej literaturze i tekstach piosenek można zetknąć się z nazwą imazeghen „wolni ludzie”, która odnosić ma się do wszystkich Berberów. Przedwojenne źródła podawały również nazwę Kel tagoulmoust oznaczającą ludzi noszących zasłonę („zasłaniający twarz”), jak zresztą sami Tuaregowie o sobie mówią.  Odrzucają nazwę „tuareg”, wiąże się ona bowiem z negatywnymi konotacjami tego słowa – jedna z proponowanych etymologii wywodzi znaczenie od arabskiego tawariq, czyli „bezbożnik”.

Wszystko można zarzucić tym ludziom, ale na pewno nie to, że są nieuduchowieni.  Festiwal Sebeiba jest doskonałą okazją do zanurzenia się w mityczny świat, tych strojnych w błękity, wolnych ludzi. Na tle pustynnego nieba prezentują się nieomalże jak jego integralna część, zatem ich wolnościowe odczucia zyskują tutaj wspaniałe, materialne odwzorowanie. Zdaje mi się, że oglądać Tuaregów należy tylko tak.

To, co Tuaregowie odrzucili, europejczycy z pasją wykorzystali. I tak koncern Volkswagen w 2003 wprowadził na rynek nowy model SUV, który nazwał Touareg. Samochód miał zapewne kojarzyć się z niezniszczalnością i odpornością na złe warunki pogodowe, doskonale spisywać się nawet w pustynnym klimacie. Czego nie wiedzieli producenci, to to, że stworzyli maszynę bezbożną.

Wsiadajcie zatem w bezbożne SUVy i uderzajcie na festiwal Sebeiba podglądać i uczyć się od uduchowionych, wolnych Tuaregów.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *