„O co chodzi z tym voodoo?” – obalamy mit

Historia była świadkiem wielu takich przypadków. Kiedy jedni zbyt nachalnie próbują narzucić swoją religię drugim, kończy się to właśnie tak. Kolonizatorzy są dumni i szczęśliwi, że wreszcie udało im się namówić „tych barbarzyńskich dzikusów”, żeby wyrzucili wystrugane z drewna figurki bożków do ogniska i modlili się do jedynego Stwórcy. Ci tymczasem jeszcze gorliwiej pielęgnują swoje zakazane tradycje, choć przykryte płaszczykiem nowego wyznania. Z czasem stare i nowe wierzenia zaczynają się mieszać, przenikać i w efekcie powstaje całkiem nowy twór, który najeźdźców przeraża jeszcze bardziej, niż pierwotny kult, bo wypacza przecież ich własną, jedynie słuszną religię.

Dokładnie tak stało się w przypadku voodoo, które rozwinęło się w XVII w. jako ruch społeczno-religijny walczący z francuskim kolonializmem, chociaż oparty na francuskim katolicyzmie. Zaskoczeni? Pierwsza ciekawostka na start: aby być wyznawcą voodoo, należy być ochrzczonym katolikiem. Woda chrztu ułatwia bowiem wkraczanie w wiernego ducha loa… ale o tym później. Skupmy się na tym, co na razie wiemy o voodoo, a raczej co wydaje nam się, że wiemy.

Zacznijmy od podstaw.

Religia voodoo to inaczej czarna magia, którą uprawiali afrykańscy niewolnicy, chcąc mścić się na białych oprawcach za swój nieszczęsny los. Dzisiaj rytuały wyglądają podobnie. To proste: w tajemnicy przed światem, pod osłoną nocy, czarnoskórzy, wymalowani białą farbą i krwią ofiar szamani pastwią się nad małymi laleczkami, chcąc sprawić ból swoim wrogom i koniecznie przy tym śmiejąc się złowieszczo. W tle wskazane są grzmoty i błyskawice. Poubierani w skóry dopiero co zarżniętych zwierząt wyznawcy tańczą dookoła ogniska w szalony rytm bębnów i zachowują się jak opętani, krzycząc z radości na samą myśl o krzywdach, jakie obrządek wyrządzi właścicielom włosów poprzyczepianych do owych laleczek.

STOP! To oczywiście bzdury. Zanim przejdziemy do sedna, wyjaśnijmy sobie raz na zawsze, o co chodzi z tą paranoją.

Pod koniec XVIII w. voodoo było uznawane za tajne stowarzyszenie Murzynów, którzy organizowali przyszłe powstania przeciwko kolonizatorom. W rzeczywistości stało się religią wyzwolenia. Imiona bohaterów, bojowników walczących za sprawę, weszły do panteonu duchów, czyli wspomnianych już loa. Za przykład weźmy Makandala – niewolnika z Gwinei, jednego z przywódców kontrofensywy, której działania polegały na truciu właścicieli plantacji. Makandal uczył wyznawców voodoo sporządzania trucizn, rozdawał talizmany, rzucał klątwy na oprawców. Zapoczątkował serię powstań, które w konsekwencji przyniosły niepodległość Haiti. Dlatego do dzisiaj uznawany jest w tym kraju za bohatera narodowego. Przed śmiercią – a został skazany na stos – przepowiedział, że wróci do życia jako komar i wraz z innymi podobnymi reinkarnacjami poległych w walce niewolników, przyniesie swoim białym oprawcom jeszcze więcej szkód, niż za życia. Po 35 latach na wyspie zapanowała epidemia żółtej febry (choroby przenoszonej przez komary), która zdziesiątkowała francuskie wojska. Jak myślicie, gdzie doszukiwano się jej przyczyn?

Historie takie jak ta budziły w białych katolikach przekonanie o silnych powiązaniach voodoo ze złymi mocami, demonami, czarną magią. Wyznawcy, pilnie strzegący swoich tajemnic – musieli przecież na każdym kroku uważać, aby nie zostać przyłapanymi na swoich praktykach religijnych – budzili przerażenie i w pewnym sensie było im to na rękę. Voodoo stało się bronią w walce z ciemiężycielami. Wokół postaci takich jak Makandal tworzyły się legendy, będące inspiracją dla dzieł literatury, która popularyzowała utożsamianie voodoo z czarną magią. Wizerunek ten przetrwał do dzisiaj, podsycany przez amerykańską popkulturę. Każdy z nas widział przynajmniej jeden horror klasy B z opisaną już wyżej sceną rytualnego torturowania za pomocą laleczki voodoo, prawda?

No dobrze, wiemy już skąd się wzięły mity. Ale skoro voodoo nie jest czarną magią, to czym? I najważniejsze: o co w takim razie chodzi z tymi przeklętymi laleczkami???

Voodoo to religia, która ma wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Wyznawcy wierzą w istnienie jednego najwyższego Boga, ale jest on czymś tak odległym, niedostępnym, że nie szukają z nim kontaktu. Podstawą ich praktyk jest kontaktowanie się z duchami – loa. Są to pomniejsze bóstwa, święci (wśród których są odpowiednicy świętych chrześcijańskich), a także przodkowie, zmarli bliscy. Voodoo dziedziczy prastare afrykańskie przekonanie o możliwości uwięzienia mocy duchowych w obiektach fizycznych, tak zwanych fetyszach (owszem, to słowo ma również inne znaczenie, niż erotyczny pociąg do np. stóp). Można posługiwać się nimi zarówno w celach obronnych, uzdrawiających, jak i – bardzo rzadko – destrukcyjnych. Przeróżne kukły, figury, laleczki umieszczane na ołtarzach reprezentują loa i – tutaj przygotujcie się na prawdziwy szok – kapłani wykorzystują je m.in. do uzdrawiania chorych! Tak, również wbijając w nie szpilki.

Voodoo jest religią tańca. Ogromną rolę pełnią w niej bębny, uznawane za święte. Napędzani ich rytmem uczestnicy, podczas tzw. „rytuałów opętania” wchodzą w trans, a wówczas także ich ciała nawiedzane są przez loa. Wyznawcy składają im przeróżne ofiary – czasem są to wartościowe przedmioty, czasem trunki alkoholowe (duchy szczególnie lubią gin i rum), cygara, a czasem krew zwierząt, które darzone są ogromnym szacunkiem – stąd ich poświęcenie uznawane jest za najwyższe. W trakcie takich rytuałów ludzie proszą duchy o zdrowie, szczęście, pomyślność dla siebie i swoich rodzin.

Proces, w którym komunikują się z zaświatami jest czymś tak niezwykłym, że ciężko opisać go słowami. Ludzie spoza kręgu mogą doświadczyć jego magii udając do Ouidah w Beninie, gdzie co roku w styczniu odbywa się festiwal voodoo. To jedna z niewielu okazji, aby przekonać się na własne oczy, o czym mowa.

Czy udając się do Ghany, Togo, Beninu, gdzie voodoo jest religią oficjalnie uznawaną przez rząd, jest się czego obawiać? I tak i nie. Voodoo to religia harmonii. Ma swoje ciemne oblicze. Podobnie jak chrześcijaństwo z koncepcją piekła. Musi istnieć zło, aby mogło zostać zwalczone przez dobro. Wyznawcy voodoo wierzą, że ich rytuały mają wpływ na tę walkę. Czy tak jest rzeczywiście? O tym trzeba przekonać się samemu.

Wszystkie powyższe zdjęcia pochodzą z Festiwalu Voodoo w Beninie. W styczniu Terra Magica wyrusza tam ponownie. Chcesz do nas dołączyć? Więcej informacji znajdziesz TUTAJ.


1 komentarz do “„O co chodzi z tym voodoo?” – obalamy mit

  1. Super tekst. Wiele nowego dowiedziałem się o tej religii. Voodoo… kto by pomyślał? Może rzeczywiście warto zobaczyć to na własne oczy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *